Pierwsze
promienie słońca przebijały się przez spowite chmurami niebo, spowijając miękkim
blaskiem ulice Darien. Owinęłam się ciaśniej kocem, bo choć powietrze było
orzeźwiające i rozjaśniło mi umysł to trochę zmarzłam. Z uśmiechem spojrzałam
na leżący obok telefon.
„Ogłoszenie!
Sprzedam buziaka na dobranoc w bardzo dobrym stanie. Zapewniam bardzo długie i
przyjemne uczucie, które może trwać całą noc! Cena do uzgodnienia.”
Początkowo
wzięłam to za zwykłą, spamową wiadomość wysłaną przez jednego z tych nadawców
rozsyłających smsy z horoskopami, kawałami czy innego tego typu bzdurami. I
niby już wcześniej przysyłał mi różne, mniej lub bardziej niepoważne smsy, to jednak,
gdy w okienku nadawcy zobaczyłam „ Matt A.” Zrobiło mi się jakoś tak ciepło na
sercu i od tamtej pory nie przestawałam sama się do siebie uśmiechać. Co
zresztą nie umknęło uwadze innych. Na przykład taka pani ze spożywczaka wprost
spytała czy aby na pewno dobrze się czuję, kiedy głosem niczym nastolatka
przeżywająca pierwsze miłosne uniesienie oznajmiłam, że wygląda dzisiaj
wyjątkowo uroczo. Człowiek jest szczęśliwy a biorą go za wariata.
-
Ty weź pomyśl, co będzie jak się odważy cie pocałować. Obejmuje Cię, tuli się
do ciebie ciągle. Ciągnie go do Ciebie jak mysz do sera.- Zakrztusiłam się
słysząc do porównanie.- No i jeszcze proponuje, żebyście obejrzeli film gdzie bohaterowie
prawie bezustannie się do siebie kleją jakby coś sugerował…
-
Ale…
-
Ty weź mi nie przerywaj- Margaret zagroziła mi palcem- Tylko nie mów mi, że w
komediach romantycznych to całkiem normalne. No i jeszcze ta wiadomość. Ja Ci
mówię, coś się święci, czuję to w kościach.
Podobno
jak dwie osoby coś przeczuwają to jest coś na rzeczy i należy zaufać ich
intuicji.
-
Blondyna może mieć rację.- Stwierdził David, mój brat, gdy zrelacjonowałam mu
naszą ostatnią rozmowę.- Tylko, wiesz
co? Trochę się o niego boję.
-
Stało się coś?- Niby mogłam wyczuć w jego głosie żartobliwy ton, ale i tak
naszły mnie czarne myśli.
-
Jeszcze nie, tylko sama pomyśl- przerwał na chwilę dając mi czas do namysłu-,
co się może stać jak znowu się spotkacie skoro masz z nimi takie a nie inne
fantazje.- Wybuchnął śmiechem na widok mojej miny a ja obiecałam sobie, że już
nigdy nie opowiem mu żadnego snu z Mattem w roli głównej. Kiedyś powiedział, że
jako gej na niektóre sprawy ma inne spojrzenie i myślałam, ze może jakoś mi
pomoże (jakby trudno było zinterpretować wymysły mojej wyobraźni, ale ciii) a
tu spotkałam się z taka reakcją. Mimo wszystko dobrze się komuś wygadać, czasem
z największych głupot (a może szczególnie wtedy), nawet, jeśli reakcja tej
drugiej osoby jest daleka od tego, czego byśmy oczekiwali.
Choć
tak naprawdę niewiele się pomylił.
To
było jakieś dwa tygodnie po tym jak obiecał na mnie poczekać, jeszcze nie była
na żadnym spotkaniu grupy wsparcia i dopiero nosiłam się z takim zamiarem. Jak
już wielokrotnie wspominałam czasami niewiele trzeba żebym się rozkleiła i
złapała doła. Wtedy wystarczył cięższy dzień w pracy i kilka słów, które (co
teraz widzę wyraźnie) za bardzo wzięłam do siebie.
Nikomu
nic nie mówiąc pojechałam rowerem w jedyne miejsce gdzie miałam pewność, że
będę mieć święty spokój. Kilka kilometrów od zgiełku miasteczka, w środku lasu były
ukryte wodospady, o których choć wiedzieli wszyscy okoliczni mieszkańcy to niewiele
osób tu zaglądało. Usiadłam na brzegu stawu, do którego z hukiem wpadała woda i
zanurzyłam stopy w orzeźwiającej cieczy. Nie wiem ile tak siedziałam, ale kiedy
uznałam, że już czas wracać do domu zobaczyłam siedzącego na skraju polany Matta
przyglądającego mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie zastanawiając się
nad tym, co robię, jakby opcja myślenie została u mnie tymczasowo wyłączona,
podeszłam do niego, usiadłam okrakiem na kolanach i już miałam go pocałować,
kiedy zasłonił mi usta dłonią.
-
Chcę tego, pojęcia nie masz jak bardzo. Tylko nie teraz, nie, kiedy sama nie wiesz,
co się z tobą dzieje.- Stwierdził i postukał mnie palcem w skroń.
Są
faceci i jest Anderson. Inni bez mrugnięcia okiem wykorzystaliby sytuację a ten
zachowuje się honorowo, co zbija mnie z tropu do tego stopnia, że bez słowa
protestu pozwalam zaprowadzić się do domu.
Przeciągam
się jakbym dopiero, co wstała, ale nie śpię od kilku godzin. Może i w moim
życiu jest ostatnio spokojniej, ale i tak od czasu do czasu nawiedzają mnie
urywane, niespokojne noce, kiedy na przemian odpływam w ramiona morfeusza i
budzę się z uczuciem przerażenia, które nie chce odejść. Podnoszę się z ławki
zrobionej z palet, przez jednego z byłych mieszkańców budynku i po
kilkuminutowej wspinaczce po schodach przeciwpożarowych pnących się po tylnej
ścianie budynku znikamy w ciepłym wnętrzu swojego pokoju.
Kiedy
odkładam złożony w zgrabną kostkę koc mój wzrok pada na zdjęcie stojące na szafce
nocnej. Jesteśmy na nim we trójkę. Ja, David i Anderson. Przy czym ten ostatni
nie w całości, ze tak powiem. Nie jestem pewna na ile specjalnie na ile przypadkowo,
ale Martyna, wzięta pani fotograf a prywatnie przyjaciółka mojego brata i żona
Andrzeja Wrony, tak wykadrowała naszą grupkę, że siatkarzowi ucięło część głowy
i wygląda trochę jak po trepanacji czaszki. Matt stwierdził, że skoro zawodowo
zajmuje się fotografią to można by pomyśleć, iż tego typu błędy są jej obce. Co
dziewczyna skwitowała z uśmiechem uwagą, że nikt mu taki duży rosnąć nie kazał
i niech teraz cierpi. Pamiętam, że podczas krótkich odwiedzin przed kilku laty
państwa W., po tym jak Andrzej przytulił swoją ukochaną, pomyślałam, że ja też chciałabym,
aby mnie połączyło z kimś równie niezwykłe uczucie. W tedy nawet przez głowę mi
nie przeszło, że ten ktoś może być tuż, obok ale czasem najbardziej ślepi
jesteśmy na to, co jest na wyciągnięcie reki. Potrzasnęłam głową, starając się odpędzić
myśli. Z jakiś powodów nie lubiłam myśleć pozytywnie o tym, co mogłoby być
między mną a atakującym. Z tyłu głowy siedziało mi powiedzenie mojej babci o
tym, żeby lepiej sobie niczego nie planować, bo czasem im bardziej czegoś
chcemy tym większe prawdopodobieństwo, że nic z tego nie będzie.
Zrzucam
z siebie wysłużoną piżamę i zaczynam przeglądać zawartość szafy.
- Przyszykowałem śniadanie gdybyś miała ochotę coś zjeść.- Na chwilę przedtem jak
do mojego pokoju wparował Ryan usłyszałam skrzypienie podłogi i czym prędzej
wskoczyłam w sukienkę. Jeszcze tego brakowało, żeby zobaczył mnie w negliżu.
Wystarczy to jak ostatnio się zachowywał.
Podobno
człowiekowi dano wyobraźnię, by zrekompensować mu to, czego nie ma. Czasami
bywa, że to, co sobie w głowie wykreujemy spełnia się po części i to daje na
pewną radość. Jednak bywa i tak, że nie wiemy jak interpretować to, co dzieje
się dookoła nas i wzbudza w nas to niepokój, że coś, czego nie mamy, ale bardzo
byśmy chcieli może przepaść bezpowrotnie.
Dzisiejsze
śniadanie cz inne zwykłe gesty, na co dzień normalnie uznałabym za przejaw
uprzejmości i sympatii, ale było coś jeszcze. Coś w jego wzroku, co nie dawało
mi spokoju, jakby oczekiwał czegoś w zamian. Z jakiegoś powodu wzbudza to we
mnie niepokój a gdzieś głęboko zaczyna się zagnieżdżać, póki, co odległe,
uczucie niepokoju.
Jako,
że jest sobota i mam wolne nigdzie nie muszę się spieszyć a pomimo to kręcę się
z kąta w kąt, bo obiecałam sobie, że zrobię coś, czego nie robiłam od lat. W końcu
biorę głęboki oddech i nim zdążę się rozmyślić kieruję swoje kroki kilka
przecznic dalej. Staję przed niskim budynkiem, gdzie kiedyś spędzałam
tygodniowo więcej godzin niż niektórzy ludzie w ciągu całego roku. Spędzone
kilka chwil szatni wypełniają rutynowe ruchy, kiedyś tak bardzo znajoma a dziś
obce. Owiniętą ręcznikiem wchodzę na pływalnię wypełnioną charakterystycznym
zapachem chloru. Od wypadku moja noga nigdy tu nie postała, ani tu ani na
żadnym innym basenie. Uznałam, że skoro kontuzja na zawsze pokrzyżowała moje
plany względem zawodowego pływania równie dobrze mogę tego nie robić już nigdy.
Lęki
są po to, aby je przezwyciężać.
Mijam
grupkę dzieciaków zgromadzonych wokół instruktora i zastanawiam się czy może
wśród nich jest kolejny talent na miarę Michaela Phelpsa.
Schodzę
po chłodnej drabince do basenu i waham się tylko przez chwilę, kiedy stopy zanurzają
się w falującej lekko wodzie, po czym cała się w niej zanurzam. Trzęsącymi się
palcami przytrzymuje się brzegu i w którymś momencie zbieram się na odwagę,
odpycham się i pozwalam wyuczonym ruchom przejąć kontrolę. Czuję jak
zesztywniałe mięśnie rozluźniają się. Zazwyczaj czujemy strach przed nieznanym
a ja bałam się wrócić do tego, co było kiedyś tak bardzo znajome. Teraz czuję
tylko radość, ale również ulgę.
Kiedy
robię sobie kolację zaczynam poważnie zastanawiać się nad tym, co powiedział
mój dawny trener. Że może warto by było spróbować szkolić innych i przekazać im
swoje doświadczenia z tym sportem.
Kiedy
zrelacjonowałam Andersonowi tamtą rozmowę przyznał mu rację.
-
Podobno najlepszymi szkoleniowcami są słabi zawodnicy. Ty byłaś naprawdę dobra,
pomyśl, więc co mogłabyś osiągnąć gdybyś chciała spróbować swoich sił jako
trener.
Leżący na parapecie telefon zaczyna wibrować i
o ile to możliwe mój uśmiech się jeszcze poszerza.
-
Wiesz, że właśnie o tobie myślałam?
-
Jakoś mnie to nie dziwi.- Słyszę odpowiedź tak dobrze znanego mi głosu siatkarza.-
Co byś powiedziała na kolację?
-
Coś jak nasz ostatni obiad przez Skypea?- Pytam nawiązując do naszego
ostatniego „wirtualnego posiłku.
-
Myślałem o czymś bardziej tradycyjnym. Mogę być u ciebie za 5 minut?
-
O rzesz cholera jasna!
-
Takiej reakcji się nie spodziewałem.- Słyszę w jego głosie urazę.
-
Nie Matt, to nie tak. Chętnie się z tobą gdzieś wybiorę- śmieję się lekko.-
Tylko zaskoczyłeś mnie a to w połączeniu z faktem, że właśnie kroiłam warzywa
nie wygląda najlepiej.- Oznajmiam przyglądając się obficie krwawiącemu
palcowi.- Czekaj a ty nie powinieneś dzisiaj grać, jakiego meczu.- Spoglądam na
kalendarz jakbym tam mogła znaleźć odpowiedź.
-
Wiesz sport to nie zawsze jest zdrowie, czasami zdarzają się uraz a mi przydarzyła
się akurat taka wykluczająca z gry, na co najmniej tydzień.- Powiedział to
takim tonem jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.
-
Czekam na ciebie wariacie.- Kręcę z niedowierzaniem głową, ale cieszę się, że
będziemy mogli spędzić razem te kilka dni.
Nie
odwracam się, kiedy słyszę dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Jakiś czas
temu dałam Andersonowi komplet kluczy tak, żeby gdyby mnie nie zastał mógł się
rozgościć. Wtulam się w niego, gdy
obejmuje mnie od tyłu i z przyjemnością zamykam oczy, których nie otwieram, gdy
obraca mnie w swoją stronę i chwytając pod brodę składa na ustach tak długo
wyczekiwany pocałunek. Nic. Żadnych fajerwerków, motyli w brzuchu czy ziemi
usuwającej się spod stóp. Niczego, co myślałam, ze będzie towarzyszyć, gdy w
końcu do tego dojdzie. Mimo to trwam w tym aż ponownie dociera do mnie odgłos
otwieranych drzwi i wtedy się odrywam od chłopaka, którym nie jest Anderson
tylko Scott.
-
Matt zaczekaj, to nie tak!- Biegnę za (pozycja), który lotem błyskawicy zniknął
równie szybko jak się pojawił. Jak mogłam się tak bardzo pomylić? A jednak
jakimś cudem pomyliłam ich ze sobą i nic mnie nie usprawiedliwia. Jasne miałam
zamknięte oczy a oboje są podobnego wzrostu i postury jednak nie mam nic, co
mogłoby logicznie wyjaśnić to, co właśnie zaszło.
-
Matt!- Potykając się wypadam na ulicę gdzie widzę odjeżdżające z piskiem opon
auto.
Są
takie chwile, których nie da się wymazać pamięci. Dla mnie będzie to rozpacz i
zawód malujący się na jego twarzy.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-. -.-.-.-.
Tak
wygląda rozdział, na którego nie ma się pomysłu.
@Kamila-
ułatwię tobie sprawę i sama sobie wykopię grób tylko powiedz gdzie.
Spodek
nocą dla tych, którzy z różnych powodów nie mogli być na Meczu Gwiazd