Kalifornia.
Najbardziej zielony spośród 58 stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej
rozciągajmy się między wybrzeżem Pacyfiku a górami Sierra Nevada. Będący
najludniejszym i najbogatszym stanem, na którego terenie rosną liczące sobie
prawie 4000 lat sosny długowieczne a i tak wszyscy będą kojarzyć go z Holywood.
I
nie ma znaczenia, że jest tu wiele innych wspaniałych miejsc. Jak Santa
Barbara, gdzie panuje cudowny klimat do tego stopnia, że niektórzy nazywają je
mianem „amerykańskiej Riviery”. Oprócz tego w tym urokliwie położonym nad
oceanem mieście swoją siedzibę ma jedna z fili University of California, gdzie
przed trzema laty zaczynałam studia. Psychologia nie było moim wymarzonym kierunkiem
ale z drugiej strony prawda jest tak, że nie wiedziałam co chcę robić w życiu.
Ba! Ja nadal tego nie wiem i to mnie przeraża najbardziej.
Chociaż…
do tej pory pamiętam jak mama pierwszy raz zabrała mnie na basen. To uczucie
jakie ogarnęło mnie gdy pierwszy raz byłam w stanie samodzielnie przepłynąć
kilka metrów było tak obezwładniające i uzależniające, że każdą możliwą chwilę
spędzałam na obskurnej pływalni w Spring Hill na Florydzie, mieście gdzie się
wychowałam.
Gdy
miałam jakieś 10 lat, nie więcej, zauważył mnie trener, który twierdził iż
podobno mam talent. Po żarliwej i długiej dyskusji z moimi rodzicami
postanowiono, że przeniosę się do szkoły z internatem gdzie trenował najlepszą
w hrabstwie Genesee drużynę pływacką. Oczywiście bałam się. Nowe miejsce, z
dala od domu, kompletnie nieznani ludzie (poza mieszkającymi niedaleko dziadkami)
i ta dziecięca niepewność czy ktoś mnie polubi. Lecz przede wszystkim cieszyłam
się na czekające mnie nowe wyzwania. Rywalizację lubiłam od małego i choć na
zawodach na które jeździliśmy plasowałam się w czołówce to wygrywałam raczej
rzadko co po paru latach zaczęło mnie nie tyle zniechęcać co skutecznie studzić
dotychczasowy zapał. Bez bicia przyznaję, że w pełni zasłużyłam na przyklejoną
mi łatkę „zdolnego lenia”.
Na
szczęście los wie kiedy dać nam przysłownego kopa i zmusić do działania. To było
w przedostatniej klasie liceum gdy zdałam sobie sprawę ze swojego położenia.
Uczyłam się w miarę dobrze jednak nie na tyle aby bez problemów dostać się na
wymarzone studia. Pozostawało mi tylko zawalczyć o pełne stypendium sportowe. Zaczęłam
pracować i trenować z takim wysiłkiem jak nigdy. Udało się. Jak kto było?
Mieć więcej szczęścia niż rozumu. I tak,
wiele, wiele miesięcy później, na krótko przed uroczystym wręczeniem dyplomów
przygotowuję z przyjaciółmi tradycyjną imprezę pożegnalną dla Gauchos czyli
sportowej braci z mojego Uniwersytetu. Ja tej nazwy nie wymyślałam więc proszę
się nie śmiać.
Więc
jest pływanie, w którym nie jestem taka
najgorsza, tylko co z tego? Sportowa kariera, nawet tych najlepszych, trwa
krótko a co potem?
-
Znowu się spóźniłaś Ash!- dobrze nie weszłam na małą salę gimnastyczną a już przywitał
mnie męski głos pełen pretensji.
-Przymknij
się Bryan, trening mi się przeciągnął to raz- rzuciłam pod ścianę sportową
torbę.- Dwa, tym zdrobnieniem mogą się zwracać tylko przyjaciele a ty
zdecydowanie JUŻ do nich nie należysz
-
Jesteś strasznie nieodpowiedzialna.- po wojskowemu ścięte blond włosy okalały
poczerwieniałą z gniewu twarz.
-
A ty upierdliwy, irytujący i… powiedz mi masz dużo czasu? Bo ja naprawdę mogę
tak bez końca. Co zresztą przypomina mi dlaczego Cię rzuciłam.- gdy zostawiłam
go samego pośród nieporozwieszanych dekoracji, był bardzo bliski wybuchu. Wyglądał
niczym postać z kreskówki, której zaraz
-
Wiesz, chłopak kiedyś nie wytrzyma i Ci przyłoży.- Margaret, niezbyt wysoka
blondynka, już- praktycznie- absolwentka- weterynarii przerwała na chwilę
rozwieszanie kolorowych serpentyn.
-
Taki z niego damski bokser jak ze mnie primabalerina.- teatralnie przewróciłam
oczami co wywołało u mojej przyjaciółki pobłażliwy uśmiech.- Trochę to mało
stabilnie i bezpiecznie wygląda.- wskazałam na rusztowania przesunięte pod ścianę,
których nie zdążono usunąć po ostatnim, nieplanowanym remoncie.
-
Jeśli nikt po pijaku nie wpadnie na świetny pomysł- przy dwóch ostatnich
słowach zrobiła w powietrzu cudzysłów- żeby się na nie powspinać to nikomu nic
nie będzie.- stwierdziła jakby to było coś oczywistego i wróciła do przerwanego
zajęcia.
Na
sali, która ze względu na swoje skromne gabaryty była używana nader rzadko,
panował spory ruch. Futboliści rozkładali stoły, które po przykryciu papierowym
obrusem miały służyć za bufet, gimnastyczki razem z koszykarzami wnosili napoje i przekąski
różnej maści a siatkarze kolorowymi płachtami materiału próbowali zamaskować
chyboczącą się pod ścianą metalową konstrukcję.
Zazwyczaj wystarczała beczka piwa a jeden
telefon później wiadomość o imprezie rozprzestrzeniała się ekspresowo pocztą
pantoflową. Jak to jest, że teraz byliśmy w stanie zebrać się i zorganizować
coś takiego. Ostatni raz coś takiego w życiu każdego z nas maiło miejsce przy
okazji balu maturalnego, być może tutaj tkwił jakiś związek? Wtedy byliśmy
beztroscy może i teraz chcieliśmy tak się poczuć? Po raz ostatni, u progu
dorosłego życia.
-
Ashley uważaj!- usłyszałam jak ktoś krzyczy przerażonym głosem. Nim zdążyłam
się obrócić, żeby zorientować co takiego się stało, poczułam jak coś zwala mnie
z nóg i swym ciężarem przygniata do ziemi.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
CZYTASZ?
SKOMENTUJ!
Ha!
Wróciłam! Po skończeniu historii Andrzeja i Martyny po głowie chodziło mi kilka
pomysłów „ siatkarskich”i przez chwilę myślałam, że założę bloga z tzw. jedno
partami. Jakoś tak się stało, że jeden z nich zaczął się za bardzo rozrastać i
tak zrodziły się „Ślady na piasku”. Nie wiem jak to będzie, czy dokończę to
opowiadanie ale musiałam przynajmniej je zacząć. Ashley, główną bohaterkę już
znacie a tożsamość siatkarza… z tym musicie poczekać do pierwszego rozdziału.
Do
usłyszenia,
Artis
Bardzo ciekawie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńPoczątek z deszczykiem grozy... nice:)
OdpowiedzUsuńCiekawam jaki siatkarz będzie :D
Super początek czekam ne next i weny życzę <333/M
OdpowiedzUsuńZostaje bez dwoch zdan ❤❤❤
OdpowiedzUsuńHej jaki był blog o Andrzeju i Martynie mozesz podac link?
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzooo ;**
UsuńAshley chyba już poradziła sobie z rozstaniem. Według mnie ona traktuje Brayna całkiem zwyczajnie. Jest wobec niego trochę uszczypliwa, ale na chwilę obecną nie sądzę, że wieczorami płacze w poduszkę. Jestem ciekawa w kogo weszła Ash na koniec rozdziału :D A jeszcze bardziej mnie interesuje który siatkarz będzie głównym bohaterem! :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że przypadnie mi do gustu charakter Ashley. Jest trochę uszczypliwa w stosunku do Bryana, ale to mi się w niej podoba. :D. Co do siatkarza.. Mam pewien typ, ale nie zostawię to sobie samej, przekonam się w pierwszym rozdziale. :)
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła to informuj mnie o nowych rozdziałach. ;)
Pozdrawiam! ;*
Polubiłam Ashley. Jest taka nie wiem, fajna na swój sposób? No nie wiem. przkro mi nie wiem. Pogodziła się z rozpadem związku więc nie jest źle. Już się bałam, że zacznie nam tu biedna rozpaczać. A tak być nie może. Niech się cieszy życiem, stypendium i siatkarzem, który niedługo się pojawi. I mam swój typ. Pewnie jak spora część czytających. :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy jestem tak nieogarnięta czy co ale kończąc czytać byłam pewna, że rusztowanie na nią spadło więc pewnie coś jej się stanie i dupa z pływania ( za każdym razem będę myśleć, że się topi ) Już szykuję broń, bombę, psa i kamienie i co/ Czytam komentarze i zostałam wyprowadzona z błędu. Nie wiem co to za siatkarz tak bezczelnie taranuje niewinne istoty ale STOP TERROROWI! Jakkolwiek to brzmi. Także życie swe zawdzięczasz osobom komentującym. Za to pierwszy chceszmy szybciej :)
Mówiłam Ci już kiedyś, że świetnie piszesz? Nie? To mówię.
Pozdrawiam :)
Widzę, że dziewczyny u góry piszą, że polubiły Ash;D Ja na razie jestem do niej trochę bardziej sceptycznie nastawiona. Moim zdaniem niepotrzebnie naskoczyła na Briana. Skoro się spóźniła, to miał prawo zwrócić jej uwagę. Mogłaby spokojnie powiedzieć, co było tego powodem, zamiast na dzień dobry wyskakiwać z "zamknij się. Ale to też pokazało, jaki dziewczyna ma charakter i stosunek do Briana.
OdpowiedzUsuńOgólnie powiem, że zaczyna się ciekawie, bardzo przyjemnie mi się czytało i na pewno zachęciłaś na dalsze rozdziały ;) Więcej nie napiszę, bo w sumie niewiele się działo i nie nasunęły mi się do głowy żadne górnolotne przemyślenia. A jak widzę, rozdziałów jest jeszcze sporo.
Także pozdrawiam i zapraszam też do siebie. Byłoby mi miło, jakbyś wpadła ;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com